Kiedy przeczytałam fabułę uznałam – o tak! Kiedy dowiedziałam się, że to wznowienie pomyślałam – o nie! Jednak moje obawy były zbyteczne. Bardzo dobrze, że Wydawnictwo Czarna Owca zdecydowało się przywrócić tę książkę, bo moim zdaniem Chemia śmierci jest po prostu świetna. To naprawdę brudny, mocny kryminał, który trzyma w napięciu do ostatniej kartki.
Antropolog sądowy na prowincji.
David Hunter, były antropolog sądowy wyjeżdża do małej wioski, aby tam objąć posadę lekarza rodzinnego. Kiedy już wydaje mu się, że jest zadomowiony zostają odnalezione zwłoki młodej mieszkanki wsi, niesamowicie okaleczone i gnijące od kilku dni. Szybko okazuje się, że przeszłość upomni się o Huntera i będzie on nieocenionym współpracownikiem dla policji. A to dopiero początek.
Krwawy, mocny i brudny.
To lubię w kryminałach – perfumy i czysta pościel są dobre dla lekkich książek, a tutaj powinno być sporo krwi, morderstw i niecodziennych zdarzeń. I tak właśnie jest w Chemii śmierci. Od pierwszej strony zaczyna się mocno. Fabuła nabiera rozpędu, czego niestety nie można powiedzieć o śledztwie. Wydawało mi się, że policja nie ma żadnego tropu i kręci się w kółko, chociaż na początku w ogóle tego się nie czuje. Kolejne trupy pojawiają się dosyć często i Hunter ma sporo roboty. Oprócz tego jednak jest również człowiekiem – romansuje, pije w barze, leczy ludzi. Wszystko wydaje się mocno realistyczne i przyklejone do rzeczywistości.
Hunter specjalizuje się w antropologii sądowej co oznacza, że jest w stanie szybko ocenić stan rozkładu zwłok, okaleczenia i wiele innych, co może pomóc policji określić profil mordercy i złapać tego, kto morduje kolejne kobiety. Dodatkowo w książce mamy smaczek w postaci zagłębienia się w pracę Huntera – dzieli się z nami wiedzą, opowiada o procesach jakie przechodzi ludzkie ciało po śmierci. Jest to naprawdę bardzo ciekawe, chociaż momentami opisy są tak realistyczne, że czuje się suchość w ustach i smród w nozdrzach. To trzeba oddać autorowi – po mistrzowsku potrafił opisać te wszystkie okropieństwa.
Jest więc krwawo, brudno i mocno. To nie jest lekki kryminalik, który może podpasować także tym, którzy gatunku nie lubią. Chemia śmierci wstrząsa człowiekiem i pozostawia ślad. To kawał dobrego kryminału, który czyta się z zapartym tchem. Obok rozwiązywania zagadki morderstw patrzymy na rodzący się romans, obserwujemy niespokojne nastroje wśród mieszkańców małej wsi, sterroryzowanych przez niepoczytalnego człowieka polującego na kobiety.
Posumowanie.
Kawał dobrego kryminału – jest mrocznie, krwawo, mocno i brudno. Antropolog sądowy zdradza pewne szczegóły swojej pracy, a autor bardzo dosadnie opisuje poziom rozkładu zwłok i rany jakie zostały zadane. Dodatkowo całość nie jest odklejona od rzeczywiści, a mocno w niej zatopiona. Jestem niesamowicie zadowolona lektury.
Autor: Simon Beckett
Tytuł: Chemia śmierci
Wydawnictwo: Czarna Owca
Moja ocena: 4,5/5.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu.