Sięgając po książkę o kulisach medycyny, napisaną przez lekarza pierwszego kontaktu liczyłam na ciekawą lekturę. A tutaj kupa. Dosłownie – autor poświęca stosunkowo niewiele miejsca medycynie i temu jak wygląda jego praca od kuchni, a bardzo wiele swojemu nowonarodzonemu synowi. Dostajemy więc rozprawę o niewyspaniu, kupach, szczęściu i wymiocinach. Świetnie…
Miało być tak ciekawie…
Dlaczego wizyty lekarza pierwszego kontaktu często się przeciągają i nigdy nie wchodzimy do gabinetu na czas? Albo jak długie przerwy i kiedy mogą je robić lekarze? Jak wygląda ich praca od kuchni? O swojej pracy opowiada jeden z brytyjskich lekarzy internistów, który pracuje w publicznej placówce. Opowiada również o epizodzie ośrodka prywatnego.
…a tu kupa.
Liczyłam, że dowiem się mnóstwa ciekawostek. Przecież ludzie przychodzą do lekarza pierwszego kontaktu praktycznie ze wszystkim, a dopiero potem są odsyłani dalej do specjalistów lub nawet szpitala. Wzięłam nawet poprawkę, że pewnie rzeczywistość służby zdrowia w Wielkiej Brytanii, a w Polsce znacznie się różni. I to nie pomogło.
Medycznych przypadków jest tutaj stosunkowo niewiele i autor skupia się głównie na pacjentach – jacy są, jak się zachowują, w jakim są stanie, nieco mniej na dolegliwościach z jakimi przychodzą. To pierwszy minus. Jego dosyć ostry i obcesowy język na początku trochę mnie przeraził, ale uznałam, że to może być w dalszej perspektywie ciekawy styl, który mnie przekona. Niestety. Tak samo obcesowo mówił o schorzeniach pacjentów jak i o kupie swojego syna.
No właśnie. Lekarza tego spotykamy tuż przed narodzinami jego pierwszego dziecka. Przeżywamy z nim zatem niedolę ciąży jego żony, wiecznie wiercącej się i budzącej go, narodziny syna, niewyspanie, kupy, wymioty i wszystko co wiąże się z radosnym rodzicielstwem. Przy czym autor nie przestaje narzekać, jakby nikt wcześniej go nie ostrzegał, że tak właśnie to wygląda i jest zupełnie zaskoczony brakiem snu i kupą. Przypomina to w dużej mierze prywatną pogadankę na temat jego ojcostwa, dziecka i żony. Faktycznie, lekarz mi tego nie powie: wchodząc do gabinetu chyba nigdy nie usłyszałam tyrady na temat niewyspania z powodu noworodka i opowieści o konsystencji kupy dzisiejszego ranka. Więc trochę tytuł nie kłamie – lekarz (mam nadzieję nigdy!) mi tego nie powie.
Nie jest to jednak medyczna książka. Nie znam się na leczeniu, nie studiowałam medycyny, nie czytam też wszystkim naukowych książek. Jednak jakieś ogólne pojęcie mam. I kiedy usłyszałam, że podczas karmienia piersią nie można zajść w ciążę to oniemiałam. I to mówi lekarz? To wierutne kłamstwo, bardzo mocne uproszczenie, bo faktycznie, jest szansa, że w ciąże się nie zajdzie, ale przez krótki okres po porodzie i to tylko szansa, a nie 100% pewność. Nie mnie to tłumaczyć, ale na pewno nie jemu takie coś pisać!
Odrzuciła mnie ta książka kompletnie. Czytając inne opinie na goodreads tylko utwierdziłam się, że ja akurat w łagodnych słowach mówię Wam: nie czytajcie.
Podsumowanie.
Książka, która miała mówić o ciekawych przypadkach medycznych i kulisach pracy lekarza pierwszego kontaktu, a tak naprawdę opisuje perypetie rodzinne doktora. Jeśli nie zależy Wam na medycynie, ale na narzekaniach młodego ojca – śmiało!
Autor: Max Skittle
Tytuł: Lekarz ci tego nie powie
Wydawnictwo: Muza
Moja ocena: 2/5.
Za egzemplarz mimo wszystko dziękuję Wydawnictwu.