Przyznam szczerze, że jestem jedną z tych osób, które postrzegają Oświęcim głównie jako miasto KL Auschwitz. Tylko dzięki mojej koleżance ze studiów, która chodziła tam do liceum, jawiło mi się jednak jako miasto do życia, a nie od śmierci. Reportaż Marcina Kąckiego pokazuje to, jak żyje się w tym mieście. Chociaż zagłębiając się w temat po komentarzu Oświęcimianki znalazłam również merytoryczny błąd, który byłam w stanie zweryfikować.
W którym baraku mieszkasz?
Oświęcim wszędzie postrzegany jest jako miasto zagłady, kojarzy się z Auschwitz nieprzerwanie od ponad 75 lat. Nie zawsze jednak tak było. Jak wyglądało miasto zanim hitlerowcy wybudowali tam obóz koncentracyjny? Jak zniosło wojnę, jak rozwijało się po niej? Co czują mieszkańcy, jak im się żyje? Kącki rozmawia z bardzo wieloma osobami z różnych grup społecznych i pokazuje jak było i jak jest.
Oświęcim – Auschwitz.
Byłam całkiem zadowolona z tej książki aż do momentu kiedy przeczytałam recenzję Oświęcinianki, która wytknęła autorowi sporo błędów. Między innymi zamianę podbrzezińskich Pław na Puławy. Sama podczas lektury się zdziwiłam, że są tam Puławy, ale nie znam tych terenów, więc nie drążyłam. A tutaj nagle ktoś przytacza ten argument, a na mapie faktycznie koło Brzezinki stoją Pławy, a nie Puławy.
Wypowiem się w takim razie o samej formie książki – są to opowieści różnych osób, które mieszkają w Oświęcimiu. Cyganów, Żydów, sklepikarzy, hotelarzy, pracowników muzeum, obecnych mieszkańców poobozowych mieszkań, willi Hessa i wielu, wielu innych. Podobało mi się to jak te osoby mówią – prosto, dosadnie, bez koloryzacji. Chociaż ich wypowiedzi były w większości czarno-białe. Z tego wyłania się obraz naprawdę brudnego, przygnębiającego miasta, na które patrzy się przez pryzmat obozu. Zabrania się różnych rozrywek, bo przecież jak to tak, na cmentarzysku. A tam ludzie wypasali krowy w dawnym obozie, z desek baraków budowali domy, dzieci kąpały się w rzece w której płukano popioły skremowanych. Dla nich to codzienność.
Niestety, wiele zarzutów do tej książki nie udało mi się zweryfikować, jest więc słowo przeciwko słowu. Moim zdaniem obraz Oświęcimia namalowany przez Kąckiego jest faktycznie nieco mroczny i moim zdaniem przesadzony – w końcu w większości, jeśli nie we wszystkich miastach w Polsce śnieg ma kolor czarny.
Podsumowanie.
Książka podobała mi się – jej forma wypowiedzi mieszkańców jest obiecująca, chociaż sprawiają wrażenie przygnębiających i pesymistycznych. Autor ma lekki styl, wszystko podane jest z dużą ilością antropologicznych szczegółów. Nie jestem niestety w stanie zweryfikować czy są w niej błędy merytoryczne, ponieważ nie znam ani jednej wypowiadającej się w tej książce osoby. Sama jednak znalazłam zmianę nazwy miejscowości (która pojawia się kilkakrotnie, więc to nie jest błąd w druku), a szanujący się reporter powinien sprawdzić wszystkie fakty bardzo dokładnie.
Autor: Marcin Kącki
Tytuł: Oświęcim. Czarna Zima
Wydawnictwo: Znak Literanova
Moja ocena: 4/5 (za styl, z pominięciem merytoryki).
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu.