O prawdziwej pracy policji w Polsce nie wiem praktycznie nic. Widzę ją na ulicach, słyszę opinie w mediach i od znanych mi osób i mam jakieś tam zdanie na ich temat wyrobione. Podglądam w serialach i w filmach. I chociaż podejrzewam jak jest naprawdę, to dobrze było to usłyszeć od kogoś, kto zdaje sobie sprawię, że policję nazywa się psami, głównie z powodu braku szacunku do tej profesji.
Psy.
Kiedy są kłopoty to dzwoni się na policję. Chociaż nie zawsze. A czasem telefon na policję oznacza bycie konfidentem i wieczny wstyd na dzielnicy. Autor, policjant prewencji pokazuje jak to jest – jak traktowana jest w Polsce policja przez różne grupy społeczne, jak bardzo jej wszyscy nie szanują, z jakimi patologiami muszą się mierzyć i jak bardzo chora jest instytucja, która nimi kieruje.
Patusy i psy.
Autor używa ulicznego żargonu, w większości każdemu dobrze znanego. Jeśli coś jest niejasne – z tyłu znajduje się słowniczek. Dzięki temu książka nabiera prawdziwości – jest ostra, bez ubarwień, momentami brutalna i wulgarna jeśli historia tego wymaga. Autor opowiada z dystansem o doświadczeniach z pracy swoim i swoich kolegów, jak codziennie muszą mierzyć się z przestępcami, patologią, niezrozumieniem przez ludzi i biurokracją, która sprawia, że system policji w Polsce jest tak chory.
Wszystkie historie pochodzą z pierwszej linii frontu i są takie „zwyczaje”. Nie ma tutaj niesamowitych pościgów, seryjnych morderstw, rozbijania gangów narkotykowych. Jest szara rzeczywistość przemocy domowej, libacji alkoholowych, ustawek, zabezpieczenia derbów i wiele innych rzeczy, które zdarzają się na co dzień. Nie są spektakularne i nie wymagają nadzwyczajnych środków. To sprawia, że policjant staje się bliższy, bardziej znajomy, ludzki, przyklejony do rzeczywiści.
Autor trochę tłumaczy siebie i policję w ogóle. Jednak nie robi tego pustymi słowami – po prostu na przykładach pokazuje jak to wszystko funkcjonuje od samej góry. Dzięki temu sami możemy wyrobić sobie zdanie o sytuacji policji w Polsce, możemy ocenić każdą interwencję i zdecydować kto miał rację. Autor przyznaje, że nie ma kolorowo, liczy się z tym jak jego profesja jest oceniana wśród obywateli. Nie żali się, mówi po prostu jak jest. I tylko czasem wspomina, że to niezbyt przyjemne, kiedy ktoś woła za nim niezbyt cenzuralnie, albo za interwencję składa na niego skargę, bo przecież pijany mąż, do którego wezwała pobita żona, wcale nie jest taki zły.
Podsumowanie.
Bardzo fajna książka, która otwiera oczy. Zamysł autora był taki, aby pokazać jak jest, a wnioski czytelnik musi już wyciągnąć sam. Gończyk pisze z dystansem do siebie i swojej pracy, ciekawie, lekkim, ulicznym żargonem, przez co wszystko jest bardzo autentyczne. Dobrze się to czyta, jeszcze lepiej się tego słucha. Kawał naprawdę dobrej książki moim zdaniem. Chociaż biorąc wszystko pod uwagę – mogło tego być zdecydowanie więcej.
Autor: Jakub Gończyk
Tytuł: Pies
Wydawnictwo: Akurat
Moja ocena: 5/5.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu.