Książki Falconesa to zawsze doskonała lektura. Ten autor dba, aby w powieści znalazł się obraz Hiszpanii, trochę historii i aby bardzo dużo się działo. Nie wahałam się więc ani chwili i sięgnęłam po Malarza dusz. I powiem Wam, że trochę się zawiodłam, bo myślałam, że ta książka będzie kolejną, która zapadnie mi głęboko w serce, ale niestety tak się nie stało. Ta książka jakoś podobała mi się najmniej. Mimo to to wciąż niezastąpiony i genialny Falcones.
Portret XX-wiecznej Barcelony.
Początek XX-wieku, Barcelona. Utalentowany i pochodzący z ubogiej rodziny malarz Dalmau Sala pod skrzydłami bogatego mistrza tworzy mozaiki, które ozdabiają miasto. Miasto, które tonie w niepokojach społecznych, w walce robotników o ich prawa i przeciwko wyzyskowi ze strony bogatych. Dalmau wpada w sam środek tych wydarzeń, mimo, że sam nie bierze w nich udziału. Swoją drogę usłaną kłamstwami rozpoczyna, gdy mistrz wyciąga z więzienia jego siostrę, która jest anarchistką. Teraz Dalmau będzie musiał wybrać, czy chce być wierny nowobogackiemu mistrzowi i swojej pasji, czy pochodzeniu, rodzinie i narzeczonej.
Nie aż tak dobra.
We wszystkich książkach Falconesa dużo się dzieje i również tej nie można niczego w tej kwestii zarzucić. Charakteryzują się one ciągłymi przeciwnościami losu, które napotykają bohaterowie. To sprawia, że rzeczywistość nie jest cukierkowa, płaska i odrealniona. Ciężkie czasy w jakich żyje Dalmau odbijają się na wszystkich i nie oszczędzają nikogo. Właściwie cały czas jesteśmy niepewni losu głównych bohaterów.
To sprawia, że nie można się nudzić. Fabuła nie pędzi, ale nie stoi również w miejscu, jest odpowiednio wyważona do wydarzeń. Zwykłe życie bohaterów przeplata się z wydarzeniami historycznymi, które nadają wszystkiemu odpowiedni rytm. Bohaterowie są dobrze nakreśleni, każdy z nich ma swój charakter, swoją motywację. Czasem zachowują się nieco irracjonalnie, czego nie zauważyłam w poprzednich książkach, ale nie jest to bardzo rażące.
Książkę początkowo czytało mi się nieco opornie – może dlatego, że po tym autorze spodziewałam się po prostu petardy, jak zwykle. Jednak fabuła nabiera odpowiedniego biegu nieco dalej i dopiero wtedy nie można się od niej oderwać. Do samego końca nie mamy pewności, czy wszystko się ułoży po naszej i bohaterów myśli, czy może autor znowu rzuci im jakąś dużą kłodę pod nogi. To właśnie jest dosyć charakterystyczne dla Falconesa – nigdy nie oszczędza bohaterów i kopie ich po tyłkach raz za razem.
W poprzednich książkach czułam ducha epoki, ówczesnego miasta, tutaj jednak coś mi nie pasowało. Miałam wrażenie, że czasem wypowiedzi bohaterów są zbyt uwspółcześnione, jednak może to być winą tłumaczenia.
Podsumowanie.
Moim zdaniem nie jest to najlepsza książka Falconesa, ale mimo to podobała mi się. Fabuła jest wartka, wszystkie wydarzenia łączą się historycznie – chociaż autor sam wspomniał, że nieco zacieśnił chronologię, aby dopasować ją do życia bohaterów. Łatwo ich polubić, współczuć, są dobrze nakreśleni i realni. Niestety. w tej książce zdecydowanie najmniej ze wszystkich czuć ducha epoki.
Autor: Ildefonso Falcones
Tytuł: Malarz dusz
Wydawnictwo: Albatros
Moja ocena: 4/5.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu.