Jako fanka kryminałów chciałam wielokrotnie sprawdzić komedie kryminalne. I za każdym razem, również teraz mam takie przemyślenie, że ten rodzaj książek jest zwyczajnie dziecinny. Tak jakby poważny kryminał nie mógł być również komediowy. Nie jestem pewna, czy taki zabieg w ogóle byłby możliwy, ale mnie Dywan z wkładką nie do końca przekonał.
Wsi spokojna, wsi wesoła.
Z powodu niechęci do remontu kuchni rodzina Trawnych przeprowadza się na wieś. I niezwykle szybko okazuje się, że nienawidząca biegania Tereska i jej teściowa właśnie podczas tej czynności znajdują przez przypadek zwłoki sąsiada zawinięte w dywan. Dywan, który jeszcze kilka dni wcześniej leżał w ich garażu, a wszystkie podejrzenia spadają na męża Tereski. Aby rozwikłać zagadkę i upewnić się, że to nieprawda kobiety zaczynają węszyć, co nie umyka uwadze dzieciom Trawnej. Są one przekonane, że matka i babcia próbują zamordować tatusia.
Czy ze mną jest coś nie tak, czy z tym gatunkiem?
Zacznę od tego, że bardzo generalnie książka mi się podobała. Historia była całkiem zmyślna, odpowiednio zaplątana, zakończenie tyleż nieprzewidywalne co nieco pokręcone. Jednak gdyby wdać się w szczegóły to już nie mogę powiedzieć, że jestem tak bardzo zadowolona. Chyba po prostu ten gatunek nie do końca do mnie przemawia. Wiele wątków jest mocno naiwnych i naciąganych, przerysowanych w taki nieco dziecinny sposób, zapewne dla osiągnięcia komediowego efektu. Przez to odnosiłam wrażenie, że mam 10 lat i czytam kryminał dostosowany do mojego wieku. Bohaterowie są dosyć mocno tendencyjni, wszyscy bardzo się różnią od siebie i prezentują charakterystyczny zestaw cech. Przez to odnosiłam wrażenie, że ich życie i relacje są nieco sztuczne.
Wiedząc jak było przy poprzednich tego typu książkach nastawiłam się po prostu na rozrywkę. I kiedy ignorowałam dziecinność – bawiłam się całkiem nieźle. Sam pomysł na wykorzystanie dywanu, miejsce zbrodni, wszelkie poszlaki, były ciekawe i przykuwały do lektury. Autorka ma lekki styl (momentami może nawet za lekki), dzięki czemu czytało się to w ekspresowym tempie. Niestety, mój przeżarty kryminałami mózg widział sporo kryminalnych niedoróbek takich jak na przykład – pozostawienie odcisku buta przy zwłokach i kilka innych. Starałam się jednak nie przywiązywać do tego wagi, bo w komedii kryminalnej przede wszystkim ma chodzić o lekkość i śmiech, a kryminał jest urozmaiceniem i dodatkiem. I tak też się stało. Szkoda tylko, że czytelnik nie jest potraktowany jak osoba dorosła. To mój jedyny, chociaż największy zarzut w stosunku do tej książki.
Były momenty kiedy naprawdę trochę się uśmiechnęłam, ale niech to nie będzie dla Was wyznacznik – czytacie wypowiedź człowieka, który nawet nie drgnie na kabarecie, ale z lubością pośmieje się z głupiego filmiku z walczącymi kotami. Nie jestem więc w tym obiektywna. Wiele osób jednak humor doceniło, więc radzę zawierzyć w tej kwestii innym osobom.
Podsumowanie.
Generalnie książka była całkiem niezła – historia kryminalna była troszkę naciągana, ale ciekawa, miała całkiem sporo wątków, niespodziewane zakończenie. Mnie przeszkadzała dziecinność całej narracji, kilka kryminalnych niedoróbek, który aż raziły po oczach (bo takie niewielkie to zdecydowanie można by pominąć!). Nie mogę więc z czystym sumieniem polecić, ale nie powiem też, że to była zła książka. Była ciekawa, ale kompletnie nie w moim stylu. Taki humor do mojego czarnego serca nie do końca trafił.
Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Dywan z wkładką
Wydawnictwo: W.A.B
Moja ocena: 3,5/5.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu.