Bez reszty – Wojtek Miłoszewski
Zainteresowała mnie ta książka przez wzgląd na tematykę, ale również na Kraków. I wiele osób potem ją chwaliło, że taka fajna. A ja do grona entuzjastów najzwyczajniej w świecie nie dołączę. Stałam się wybredna, ale mnie się nie podobało – za niedopracowane to było, za naciągane, za udziwnione. Już spieszę z wyjaśnieniem dlaczego tak sądzę.
Stowarzyszenie leworęcznych – Håkan Nesser
Kiedy na okładce pojawia się informacja, że książka pochodzi z czarnej serii to wierzę, że to będzie coś super. Morderstwo sprzed lat, dziwaczny Klub Leworęcznych, zainteresowało mnie to. I szybko się okazało, że dużo jest gadania w tej książce o wielu sprawach, a śledztwo tak naprawdę zeszło na dalszy plan. A szkoda, bo książka wydawała się naprawdę fenomenalna.
Z zimnym sercem – Caz Frear
Nie wiem czy pamiętacie, ale oszalałam na punkcie Słodkich kłamstw. Moim zdaniem to naprawdę dobry kryminał, więc z radością sięgnęłam po Z zimnym sercem. I chociaż ta książka również mi się podobała, to zdecydowanie nie tak bardzo jak poprzednia.
Żebrząc o śmierć – Graham Masterton
Zapowiadało się naprawdę ciekawie – ktoś morduje bezdomnych przewiercając im rdzeń kręgowy wiertarką. Potem okazało się, że to 10 tom, a mnie najzwyczajniej w świecie poirytowała główna bohaterka. I nagle stało się jasne, że ja się z tą książką nie polubię.