Oczy ciemności – Dean Koontz
Książka została wznowiona z powodu pandemii COVID-19, ponieważ autor, pisząc ją w latach 50. wymyślił wirusa, który przywędruje z prowincji Wuhan i będzie zabijał jedynie ludzi. Muszę przyznać, że jest to fascynujące, ale nie nastawiajcie się na wielkie teorie, opisy epidemii i tak dalej – historii wirusa jest tam niewiele. Tę książkę nazwałabym thrillerem obyczajowym, bo ta warstwa obyczajowa odgrywa największą rolę. A mimo to książka mi się podobała.
Bliżej niż myślisz – Ewa Przydrya
Bardzo wiele osób zachwalało tę książkę, więc byłam troszeczkę na nią nakręcona. Jak się okazało według mnie czegoś jej brak. Niby dobra, niby w porządku, ale zdecydowanie czytałam lepsze. Można się zaopatrzyć, kartki same uciekają, ale nie jest to wybór konieczny.
Zatruty ogród – Alex Marwood
Okładka, mrożący krew w żyłach opis – no tutaj wszystko zagrało, żebym tę książkę wzięła w swoje ręce i chciała ją przeczytać. Tak się jednak złożyło, że ją przesłuchałam i może to był błąd, bo wydaje mi się, że to tylko pogłębiło wrażenie takiego chaosu na osi czasu.
Ciche dni – Abbie Greaves
Przeczytałam opis, zobaczyłam okładkę i liczyłam na naprawdę dobry thriller. Dostałam za to obyczajową opowieść o traceniu córki, niezrozumieniu, milczeniu i niewypowiedzianych słowach. Nie była to lektura zła, bo cała historia ciekawiła mnie bardzo, ale jednak trochę się rozczarowałam, bo zakładałam zupełnie coś innego.
Cień – Melanie Raabe
Ta książka jest trochę jak lokomotywa. Rozpędza się wolno, jest ciężka i toporna, by potem pędzić szybko i sprawnie. Na początku w ogóle nie mogłam się odnaleźć, przeszkadzał mi przyciężki styl autorki, mnóstwo opisów i szczegółów. Potem jednak, kiedy wniknęłam do umysłu głównej bohaterki – odkryłam jak bardzo ta książka działa na psychikę i jak zakończenie potrafi rozbudzić.
Piękne zło – Annie Ward
Okładka, która nawiązuje do książek JP Delaney, ciekawy opis „idealnego” małżeństwa. W samej notce pojawia się sporo wątków, które mogą przynieść naprawdę ciekawą fabułę – zespól stresu pourazowego, traumatyczny wypadek, morderstwo. Czego chcieć więcej?
O krok za daleko – Harlan Coben
Pienia na cześć Harlana Cobena są dosyć częste. I myślę, że nie puste i bez pokrycia. Mnie jednak ten autor nie kupił książką O krok za daleko, która sprawiła, że wynudziłam się okropnie. Chciał zastosować ciekawy zabieg połączenia pozornie różnych wątków, ale trochę chyba za długo trzymał to wszystko niedopasowane. Aż zdążyłam się znudzić i sfrustrować. I takim oto sposobem Coben nie zostanie moim ulubionym autorem.
Szeptacz – Alex North
O tej książce mówili dosłownie wszyscy. I każdy z nich zachwalał. Nie mogłam więc przejść obok Szeptacza obojętnie i sama sięgnęłam po ten thriller. Nie rozczarowałam się, bo to była dobra lektura, ale oczekiwałam czegoś więcej, więcej tego miąższu, więcej szeptania.
Anonimowa dziewczyna – Greer Hendricks
Nie jestem pewna co przyciągnęło mnie do tej książki, ale coś sprawiło, że po nią sięgnęłam. I nie żałuję, chociaż jak zwykle mogłabym znaleźć kilka niedociągnięć. Mimo wszystko to całkiem przyzwoity thriller, którego praktycznie do końca nie mogłam rozgryźć. Chciałam jak najszybciej przeczytać książkę i dowiedzieć się kto kłamie.
Perfekcyjna żona – J.P. Delaney
Pierwsza moja styczność z tym autorek miała miejsce przy Lokatorce, którą kupiłam i nigdy nie przeczytałam. Potem pojawiło się W żywe oczy, które moim zdaniem było całkiem przyzwoite. Dlatego też zdecydowałam się na Perfekcyjną żonę i nie żałuję. To była całkiem dobra lektura.